Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Boską, w Świętych Pańskich; wierzyła, że nikogo na świecie obrażać nie można, ani ludzi prostych, ani niemców, ani cyganów, ani żydów, ani nawet tych, którzy są niedobrymi dla zwierząt; wierzyła, że tak jest napisane w Piśmie świętym i dlatego też, kiedy przytaczała słowa Ewangielii, chociaż dla niej niezrozumiałe, twarz jej robiła się żałosną, miłą i jasną.
— A ty skąd rodem? — zapytała Marya.
— Z Włodzimierza. Do Moskwy przyjechałem niedawno, osiem lat temu.
Zbliżyły się do rzeki. Na brzegu stała jakaś kobieta i rozbierała się.
— To nasza Tekla — rzekła Marya — chodziła za rzekę do dworu. Do urzędników. Zuchwała i obelżywa, aż strach!
Tekla, czarnobrewa, z rozpuszczonymi włosami, młoda jeszcze i silna, jak dziewczynka, skoczyła z brzegu i uderzyła po wodzie nogami, tak, że na wszystkie strony rozpłynęły się fale.
— Zuchwała, aż strach! — powtórzyła Marya.
Przez rzekę były rzucone chwiejne mosty z belek, a pod nimi w czystej, przeźroczystej wodzie brodziły stada szerokołbych głowaczy. Na zielonych krzakach, pochylonych nad wodą, lśniły się krople rosy. Wionęło ciepło, zrobiło się radośnie. Co za przecudny poranek! I, doprawdy, jakże wspaniałem byłoby życie na ziemi, gdyby nie nędza, straszna, bez wyjścia, przed którą schronić się nie można!
Ale wystarczyło jedno spojrzenie rzucone w stronę wsi, a w tej chwili żywo stanął w pamięci dzień wczorajszy, i uczucie szczęścia, jakie oczarowało obie kobiety, znikło w jednej chwili.
Przyszły do kościoła, Marya zatrzymała się u wejścia i nieśmiała iść dalej. I usiąść nie śmiała, chociaż na mszę świętą dzwonić dopiero mieli o dziewiątej.