Od głowy białej Boga głowę czarną
Odłączał: cień-Bóg był mu mstą ciężarną.
I był karany od goniącej mary,
Bo nie miał spełna miłości i wiary.
Boga się nie zna, Boga się bez miary
Miłuje: miłość ta źródłem jest wiary.
Bóg skryt dla myśli i dla dociekania,
Ale się sercu bez przerwy odsłania.
Kto mówi: Niemasz Boga, kto neguje
Istność, ten jedno głosi: Nie miłuję.
I głos mu cienia odwtórza z ukrycia:
Umrzesz, albowiem wyrzekasz się życia.
Mikroprozopon jest ta nocą wiary,
Gdzie sprawiedliwi leją modłów żary:
Ręce do Ojca podnoszą niebiosów,
Promiennych Jego chwytają się włosów, —
Z tych włosów krople światłości się sączą
I rozwidniają tą noc, — o, jak rączo!
Pośrodku włosów na szczycie ciemienia
Ścieża najwyższa jest wtajemniczenia.
Tam wszystko prawdą i tam wszystko dnieje,
Tam dobro samo, tam zło nie istnieje:
Najwyższą ścieża — Środka i Przymierza,
Ostatecznego Sądu Boga ścieża.
I ze stron wszystkich włosy białą tonią
Spadają w ładzie, lecz uszu nie słonią.