Stało się! Od ich wioseł piana wód się bieli —
Ale nad nimi czuwa — wzrok bogów mścicieli!
Boscy bracia Heleny, promienne Dyoskury,
Którzy nam jaśniejecie śród nocy ponurej —
Na mórz wielkich widnokręgach,
Blask swój ukryjcie za chmury
Nawie tej, która płynie po mórz sinych wstęgach...
Rzućcie ponurej nocy zasłony wieczyste —
Piękne gwiazdy — wy, króle nad rzesze gwiaździste,
Przez Olimpu szczyty łzawe —
Rzućcie mrok — na te czyny splamione, nieczyste...
Helena opuściła kraj swój — cnotę — sławę!
Jako róża pod mroźnem tchnieniem Boreasza —
Kiedy zamiera wiosna, co jej liście zrasza
Po chwili pada i więdnie —
Tak zapłacze młodość nasza,
Że dni słoneczne tak się zakończyły błędnie.
Mchy Tajgetu — wy dolin naszych cudne kwiaty,
Zasłuchane w naszym śpiewie —
Wy, które tak kochała Helena przed laty,
Zwiędnijcie, ona Bogów odrzuciła w gniewie!