Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

A Ida w swych kamiennych zadrżała opokach —
Zimnym oblany potem, pełny dreszczów trwogi,
Blady — przeczułem, że tu zbliżają się bogi!
W złotym obłoku błysło troje kształtów lśniących,
W szeleście przezroczystych sukien falujących —
Stanęły na sąsiedniem wzgórzu ponad wodą —
Jedna wspaniale dumna z świetlaną pogodą
Unosiła swe czoło, pełne bożej chwały,
Ręce złożywszy na krzyż na swej piersi białej:
Pryama drogi synu, rzecze, jam jest Hera —
A ja drżałem, gdy na mnie bogini spoziera.
Lecz później głosem słodszym i pełnym pieszczoty:
Pasterzu Idy — osądź trzy boskie istoty!
Jeżeli mnie piękności podasz znak nagrody:
Będziesz królem nad wszystkie azyjskie narody.
Druga zaś — nie mniej piękna, jasny duch spokojny —
Wieszczyła mi odwagę oraz chwałę wojny —
I moc ducha, co z mężów czyni nasze jeńce.
Ale trzecia naówczas wznosi białe ręce,
Po szyi śnieżnobiałej złociste warkocze
Rozwinie, jako słońca promienie urocze —
Rozwiąże pas — i do nóg — niby srebrne fale —
Przezroczystą tkaninę opuści niedbale —
I tak — zwycięztwa pewna — milczała weselnie,
Uśmiechnięta w piękności swojej nieśmiertelnie.
Obłoczek na ten widok oćmił moje oczy,
Bo piękność czarem bogów i ród ludzki tłoczy.
I w drżeniu, wargą, która woli swej nie miała,
Rzekłem: Tyś najpiękniejsza, Afrodyto biała!
Hera i Pallas prędzej niźli błysk promienia,
Znikły w powietrzu nakształt sennego złudzenia.
A Cypryda: Pasterzu, świat ci pozazdrości,
Dam ci wino rozkoszy, dam ci kwiat miłości —