Strona:Archiwum Wróblewieckie - Zeszyt III (plik mały - 1 str. na 1str. pdf-u).pdf/162

Ta strona została przepisana.

księciu Sasko-lawenburskiemu, prowadzącemu pułki cesarskie; tam się i król polski, jako wódz najwyższy sił chrześcijańskich, znajdował. Lewe skrzydło prowadzone przez księcia Lotaryńskiego, w którem pomieszczone było wojsko pod rozkazami swego monarchy. Pierwsze postępowało naprzód, mając na czele mężnych Sasów.
Ten wielki oddział spuszczał się z góry Kalenbergu, mając ciągnąć na lewo ku Dunajowi; nieprzyjaciel czekał u stóp tej góry. Sasy i Austrjacy stanęli za stosami kamieni i zarębów, które tam znaleźli.
Wtedy Turcy rzucili się na te dwa wojska z zapałem; ich natarczywość byłaby niebezpieczną, gdyby feldmarszałek Fleming nie pospieszył z wierzchołka góry z nowemi rotami saskiemi. Ten obrót trzymał Bisurmanów, których piechota z wąwozów i z za krzaków nieustannie strzelała. Wszelako drugie dwa oddziały rozwijając się postępowały. Prowadziły przed sobą działa, zatrzymując się co trzydzieści kroków, dla wystrzelenia z nich i nabicia; linja ich rozszerzała się w miarę, jak otwierało się pole. Polacy szli ku Dornbach, miejscu niebezpiecznemu, które mogło być z tyłu wziętem i nawet otoczonem zgrają Tatarów. Słońce wschodziło przed oczami chrześcijan oświecając poruszenie wojska i tę rozległą przestrzeń, gdzie Turcy w pomięszaniu patrzali na swoich nieprzyjaciół. Wtedy to chan tatarski okazując wezyrowi proporce jazdy polskiej, strojne kolorami narodowemi, rzekł do niego: „Król jest na ich czele.”