któremi żyła, że ją dwie małpy atakowały, przed któremi na koniec się skryła, założywszy jaskinię kamieniem. Nakoniec bawiąc w górach przez półpięta roku, odkrytą została przez pastuchów, którzy owiec szukając zbłąkanych, na nią natrafili; dali znać biskupowi, który wyjechawszy na polowanie, złapał ją, odesłał palatynowi, palatyn do Wiednia, stamtąd tu do Lwowa do Benedyktynek przez gubernjum[1] oddaną została. Tu u Benedyktynek je tylko jagody i sałatę. Przed kilku dniami wypiła filiżankę kawy i chorowała. Teraz kazano wyjąć metrykę i jej rodziców. Mnie się zdaje, że ktoś używa jej za instrument szachrajstwa i że się to pokaże z czasem. Mówi bardzo szybko i nie dobrze po polsku; innego języka nie umie. Chce często na spacer jeździć i to sama. Jakiś kasztelanic pozwala jej swoich koni. Może nakoniec kiedy zniknąć, w czem ostrzegłam niektóre urzędowe osoby, aby jej samej z klasztoru nie puszczano.
Odbieram datowaną pamięć JW. Pana dnia 14. sierpnia pisaną, a do mnie doszła dnia 19. sierpnia. Serdecznie się cieszę z wiadomości, że JW. Pani Stanisławowa wyjeżdża do Łańcuta, bom się turbowała, jeżeli jakie porozumienie nie stało się. Ja civiter mortua teraz, ponieważ W. komornik Piotrowski zjechał za rozkazem wysokiego Forum[2], a Forum z obligacji komisji warszawskiej zesłało go. Już tedy