Strona:Archiwum Wróblewieckie - Zeszyt II (Pamiętnik Damy Polskiej).pdf/9

Ta strona została przepisana.

smutku, jak uciechy obierać, są tego dowodem wszyscy na świecie ludzie , których serca czułe bardziej utrapienie, jak pomyślność przeraża. Dnia 14. Decembra roku 1784 umarł ojciec mój, Bogusław Ustrzycki, kasztelan inowłocki wieku swego 72 lat mający we Lwowie o dziesiątej godzinie z rana, pochowany w kościele farnym w temże mieście. Jako przytomna byłam od dziecinnych lat moich, pobożnego, cnotliwego, i spokojnego życia ojca mego, tak i śmierci takowej stałam się świadkiem; był on pobożnym, dobrym mężem, kochającym ojcem, spokojnym sąsiadem i rządnym panem, przeto do ostatniego momentu życia swego, spokojnie żyjąc, spokojnie umarł. Kto nie był w takim razie, widzieć ojca umierającego, któremu przed skonaniem, sama jeszcze podawałam do posiłku napoje, kto się nie widział tak blisko ze śmiercią, ten pewno nie wie, ile kosztuje w duszy czuć, a oczom widzieć te rzeczy okropne i smutne na kochanym ojcu wykonywające się.
Nieszczęście nie przychodzi nigdy samo, ale zawsze drugie za sobą prowadzi. Jeszcze dobrze w żalu nie utuliłam się po stracie ojca, alić śmierć okrutna, zabiera mi brata mojego. To już nadto. W kwiecie młodości swojej dnia 1. Oktobra roku 1786 umarł Kazimierz z Unichowa Ustrzycki, w Wróblowicach o dziewiątej w wieczór pochowany w parafii w Rychcicach, na pięknem miejscu cmentarza, miał 28 lat. Byłam wtedy w Dęblinie, pod bytność tam królewską u państwa Mniszchów marszałkostwa. Kiedy mnie wiadomość o niebezpiecznej chorobie brata, do Wróblowic pociągnęła, trzebaż było wesołość w smutek zamienić, trzebaż było być świadkiem tego ostatniego momentu życia brata ukochanego, który mi dobrze tkwi w pamięci, niestety! Już się stało, umarł on, ale umarł jak pobożny, jak rozumny, jak poczciwy i światły człowiek; śmierci się nie lękał, bo mu sumienie nic złego wyrzucić nie miało, widziałam go spokojnie z wolą Naj-