Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

— Mosze najlepiej bęcie, jeszeli pójciemy na ten okręt hiszpański i porwiemy młodą ciewczynę, ja!
— Wspaniały pomysł — odpowiedział dziadek; spoglądając na mnie wyczekująco. — Ja sam będę osobiście dowodził moją załogą, a w zamęcie bitwy może mi będzie trudno się odłączyć od oddziału, by ratować O‘Donnella od zniewagi. Jeżeli wy dwaj...
— Zrobimy to — rzekłem opryskliwie. — Mimo całej swej przebiegłości waszmość nie potrafisz sam na własną rękę, bez niczyjej pomocy, ocalić swego sojusznika.
— Masz zupełną rację — przyznał łaskawie mój dziadek. — Przyznam ci się szczerze, Robercie, że obecność twoja zrzuca brzemię z mego serca, aczkolwiek twoja ucieczka od Flinta naraziła mnie na inne kłopoty. Bądź co bądź, będę ci wielce wdzięczny, jeżeli mi dopomożesz.
Wskazałem mu białe godło na maszcie głównym.
— Czy waszmość będziesz walczył pod fałszywemi barwami?
— Nie sąć one fałszywe — odciął się, zacisnąwszy wargi. — Dziś walczymy za Anglję.
— Za Anglję, Flinta, Jana Silvera, Billa Bonesa, Marcina, Coupeau i...
— I za mnie? Być może. Lecz jeżeli ci, których wymieniłeś, zostaną przypuszczeni do udziału w nagrodzie zwycięstwa, to tylko w tym celu, by na tem mogła zyskać Anglja i triumfować dobra sprawa. Cóż o tem mówić, jeże.i tylko król Jakób powróci do Londynu?
— Doprawdy, co o tem mówić? — powtórzyłem z przekąsem, jakkolwiek mimowoli poddawałem się wrażeniom jego kamiennej powagi.
— Nie jest ci moim zwyczajem, Robercie, walczyć pod cudzemi barwami — ciągnął dalej, jakgdyby uwziął się przekabacić mnie na swoją stronę. — Powie ci to każdy żeglarz, choćby nie wiem jakie oszczerstwa miotał na kapitana Rip-Rap. A co się tyczy kaperskiej bandery — phi! Jest to obyczaj, przestrzegany przez każdą drużynę korsarską. Mnie się wydaje to rzeczą nieco śmieszną, napędzać strachu tym, którzy i tak duszę mają w pięcie;

187