Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/288

Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ XVIII.
Złe wróżby.

Gdyby na miejscu Murraya był człek jakiś inny, mniej pewny siebie, pewno bardzoby się zafrasował i zaniepokoił szeregiem spadłych nań niepowodzeń. Byliśmy bezpieczni, ale i na tem koniec. Król Jakób nabierał wodę tak gwałtownie, że koniecznie należało go osadzić na płaskich, błotnistych brzegach w południowym kącie zatoki. Zaczął przeciekać, jak sito, już wówczas, gdy bezanmaszt strzaskał mu bok, a górne spojenie desek poszły w kawałki. W czasie bitwy z Koniem morskim, a następnie, podczas burzy utraciliśmy z górą osiemdziesięciu ludzi; atoli najdotkliwszą była strata dwóch oficerów. Ciało Marcina znaleziono tuż przy kikucie masztu tylnego... zabił go ten maszt, któremu on tak niedowierzał... O Saundersie nie było ani słychu-dychu i mogliśmy jedynie przypuszczać, że fala zmiotła go z pokładu.
Załoga była w posępnem i mrukliwem usposobieniu, skłonna do rokoszu lub do drwienia z powagi mego dziadka. Po raz pierwszy mieli powód, by kwestjonować jego wszechwładztwo, tak iż trzeba było całej bezwzględności i srogości, by utrzymać ich w karbach — w czem zresztą niemało dopomagał mu Coupeau, a także (wyznam otwarcie) Piotr i ja, bośmy nie chcieli narażać się na hajdamacką swawolę, która nastąpiłaby niewątpliwie w razie udania się buntu tej wielojęzycznej czerni. Dawny galernik wybornie nam sekundował dziewięciorzemienną dyscypliną lub pięścią, co miała cios niezawodny, jak długie osiemnastki, z których bił tak celnie.

276