Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/062

Ta strona została uwierzytelniona.

runki jeszcze kosztowniejszą i wyszukaną i nadewszystko cenną miłością. Ci przechadzali się zwolna, jako ludzie, którym się nie spieszy, gdyż nie mają nic innego do roboty, a wiedzą, że znajdą wkońcu to, czego szukają. Tu i ówdzie tworzyły się w cieniu murów i pod rzadkiemi palmami grupy rozmawiających o wypadkach dnia, o cenach pszenicy, kobiet i oliwy, o pogodzie i o najsławniejszych w tym tygodniu filozofach i tancerkach.
Największa grupa utworzyła się przed gmachem Bibljoteki. Tutaj, na szerokich marmurowych schodach ogromnego budynku stał w bogate szaty przyodziany Grek i żywo coś rozprawiał. Wiatr od morza rzucał jego dźwięczne słowa na głowy skupionej rzeszy, a wraz ze słowami roznosił słodki zapach jego czarnych, rozwianych, wonnościami przepojonych włosów i ciskał połyski purpurą i złotem przetykanej szaty.
Ciekawych zbierało się coraz więcej, przywabionych snadź tem, co mówił, a jeszcze więcej może wspaniałą, bogom iście podobną jego postacią. Kobiety zwłaszcza, niewiela słuchając, wpatrywały się weń omdlałemi oczyma, których spojrzenie zdało się mówić: O, piękny