Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

i ogród z pian morskich wykwitłej, marmurowej i białej Aleksandrji. A gdy lekki powiew przycichł na chwilę, wtedy słowa mistrza, od ścian i kolumn bibljoteki odbite, biegły ku morzu, ujętemu kamiennemi tamami w przystań ogromną i wygodną, gdzie drobna, łyskliwa fala wtór im dawała, uderzając z pluskiem białą piersią o granitowe ocembrowania.
Dwóch ludzi, przechadzających się wzdłuż wybrzeża, przystanęło na dźwięk głosu mistrza. Młodszy patrzył przez chwilę na słońcem oblane mury gmachu, a potem odezwał się do towarzysza:
— Przybysz z Kyreny naucza dzisiaj; czy chcesz się przybliżyć i posłuchać, o, Arystoklesie? Cień jest pod filarami, a widzę tam także wiele kobiet i zdaje mi się, że rozróżniam wśród nich najpiękniejsze i najdroższe w całej Aleksandrji!
Arystokles zwolna poruszył głową przecząco:
— Dobrze mi tu jest na wybrzeżu oddychać słonym powiewem morza i pławić się w słońcu. Nie jestem dość młody, aby biec za kobietami, gdy wiem, że same, nieproszone nawet, przyjdą pod dach mój i do mego złota, — nauki filozo-