tylko nie odwróciła się ode mnie. Któż to opowie, jakich ja używałem środków, aby się przekonać, czy ona mnie kocha bez względu na to, jaki ja jestem — a przecież wymagałem równocześnie, aby ona była — cudem. Obłędne samolubstwo miłości!
„A potem straciłem naprawdę w tym codziennym wysiłku całą moc czynu. Rzeczy, których pragnąłem dawniej gwoli im samym, zrosły mi się z nią tak, że nie umiałem ich już chcieć poza nią. Bo mimo wszystko, mimo wszystko, ona stała mi się rzeczą pierwszą i najważniejszą a wreszcie jedyną. Kochałem ją.
„A każdy dzień przekonywał mnie tymczasem, że ona nie jest taka, jaką ja sobie wymarzyłem. Nie znaczy to, aby były w niej niedostatki: takiej kobiety, jaką ja sobie w niej wymarzyłem, niema wogóle i nie może być. — Rozumiałem to dobrze, a przecież nie mogłem się z tem pogodzić. Gdybym ją był przestał kochać, gdybym ją był mniej kochał wreszcie! — ale to było niemożliwe. Sen o niej wrósł mi już w duszę i w krew, a im jaśniej widziałem, że sen to tylko był i nieziszczalny, tem bardziej wszystkie siły wytężałem, aby zrobić rzecz niepodobną: aby ona była ciałem mojego
Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.
