Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.
198
Chata wuja Tomasza

nie cierpiała go, ja tak samo; ale ojciec mój lubił go i dlatego robił, co tylko chciał.
Będąc jeszcze chłopięciem, odwiedzałem z chęcią chaty robotników, których naturalnie byłem wielkim ulubieńcem; opowiadali mi oni o swoich nieszczęściach, skarżyli się, co ja wiernie powtarzałem matce i z nią we dwoje składaliśmy rodzaj komitetu w celu wynagradzania za krzywdy. Przeszkadzaliśmy wielu nadużyciom, i musieliśmy przyznać sami sobie, żeśmy dużo dobrego uczynili. Wtem, jak się to często zdarza, przekroczyłem w gorliwości granicę i Stubs użalił się przed ojcem, że nie ręczy nadal za posłuszeństwo niewolników, zagroził nawet porzuceniem służby. Ojciec mój, dla matki mojej zresztą czuły i pobłażliwy, nie ustępował jej jednakże w sprawach, które uważał za konieczne: stanął więc jak niewzruszona opoka między nami i niewolnikami. Z największem uszanowaniem, ale stanowczo zapowiedział matce, że ona jest zupełną panią służby wewnątrz domu, lecz że nie powinna się wcale wtrącać do pracujących poza domem. Szanował moją matkę, jak może żaden mąż, ale nie dozwalał jej naruszać pod żadnym względem systemu wprowadzonego w zarządzie plantacjami.
Czasami słyszałem, jak matka moja rozprawiała z nim o niewolnikach, aby wzbudzić w nim dla tych nieszczęśliwców litość. Słuchał z grzecznością, przywodzącą ją do rozpaczy, najczulszych próśb i wezwań. „Wszystko daje się zebrać w jedno pytanie, — odzywał się na koniec, — czy mam odprawić Stubs’a, czy też go zatrzymać? Stubs, to wcielona, matematyczna dokładność, rzetelność, uczciwość, czynny w interesach, a przytem ludzki. Na świecie trudno o ludzi doskonałych, a jeśli mam go zatrzymać, powinienem zachować jego system administracyjny w całości, chociażby czasami zachodziły jakieś wyjątki. W każdem postępowaniu wychowawczem potrzebną jest pewna surowość. Oczywiście, że reguły ogólne w zastosowaniu w pojedyńczych wypadkach są dość ciężkie.
Zdaje się, że dlatego też uniewiniał nadużycia spełnione na niewolnikach. Skończywszy mówić, miał zwyczaj kłaść się na kanapie i zabierał się do spoczynku lub czytania gazet.
Ojciec mój posiadał wszelkie przymioty potrzebne człowiekowi stanu. Bacząc na ogólne interesy, przed niczemby się nie cofnął. Nakoniec musiała matka moja zaniechać obrony tak bardzo w oczach jej słusznej sprawy. I zapewne nigdy się nie dowiemy, ile serca czułe, tak jak matki mojej, cierpieć muszą, gdy widzą, że w powziętych, a tak bardzo szlachetnych zamiarach, nic się zdziałać nie da. I cóż jej pozostało? Dzieci i ta pociecha, że wpoiła w nie swoje własne przekonania i zasady. Często najlepsze wychowanie nie zdoła zmienić natury człowieka. Alfred był już w kołysce arystokratą i z latami wszystkie jego sympatje, uczucia, myśli i przekonania coraz wzrastały widoczniej w tym kierunku: nie pomogły żadne nauki, żadne napomnienia matki; na mnie przeciwnie, uczyniły one niestarte wrażenie, które głęboko zakorzeniło się w sercu. Matka nigdy nie zaprzeczała otwarcie temu, co ojciec mój mówił; nawet zdawało się, że panuje między nimi zgoda zdań; jednak z całą potęgą swoich szlachetnych zasad wyryła na dnie duszy mojej