Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

ażeby każdy z nich wbił w śnieg po wysokiej żerdzi, w jaką zawsze uzbraja się Eskimos, gdy na dalszą wybiera się podróż. I wszyscy mieszkańcy miasta Jurt, każdy przy takiej żerdzi, wraz z dziećmi swemi i psami lub reniferem, stłoczywszy się w jaknajściślejszą gromadkę, zaczęli szybko i ustawicznie krążyć wkółko. W ten sposób ubijano śnieg, tworząc okrągłe doły w jego wciąż narastającej masie. I kiedy zaspa dosięgła już wzrostu człowieka, dookoła każdej żerdzi utworzyło się wnętrze puste, podobne do wnętrza małej jurty, gdzie było dosyć ciepła i powietrza. Następnie, gdy już te domki podśnieżne zostały jakby zbudowane zupełnie, i górna warstwa śniegu zasklepiwszy się nad głowami gromadek należycie okrzepła, poprzekopywano przejścia łączące razem wszystkie te osobliwe mieszkania, porozszerzano je z ostrożnością, — aż uczyniono jedną olbrzymią pieczarę, w której się mieścił cały naród. Tam można było nawet rozkładać ognie i rozgrzewać strawę, nie obawiając się już wcale burzy, która wciąż dziko szalała ponad głowami...
Odpoczywano tak przez długą bardzo dobę.
A kiedy zmiarkowano, że już śnieżyca ustała, i że warstwa wierzchnia śniegu, zewnętrzna jest dosyć mocna dla wytrzymania ciężaru ja-