Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.

konał się niestety, że podług tego, co widział, nie można nastawiać ludzkich kieszonkowych zegarków, gdyż i ten wielki elementarny zegar, zegar ziemi, nie chodzi dobrze...
Trzeba wprzódy uregulować sam zegar ziemi podług jakiegoś jeszcze większego i prawdziwszego czasu.
Tym większym jeszcze zegarem jest niezawodnie zegar Słońca.
I niestrudzony badacz wyruszył w dalszą podróż, która już była mniej trudną, gdyż właśnie stamtąd, gdzie się teraz znajdował, zaczynała się najprostsza droga do krainy światła.
Droga ta była gładka, łagodnie wznosiła się w górę i wiodła ku błękitom. Gdy wędrowiec znalazł się już na pewnej wyżynie, odsłoniła się oczom jego szeroka zieleń górska. Tu i tam przecinały ją wężykowate, rozmaicie w niebo biegnące ścieżynki i wstęgi srebrnych potoków, kryształowemi falami opadające w przepaści.
Nad głową widział wspaniałe orły, wyniośle szybujące pod obłokami i słyszał świst piór ich potężnych. A z kwietnych zarośli dochodził śpiew mniejszych złotopiórych ptaszyn.
Spotykał białe postaci, jak mgła powiewne i przeźroczyste, mające na czołach przepaski z ognia, a w ręku łuki z tęcz i strzały z księ-