Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/123

Ta strona została uwierzytelniona.

znawanej po raz pierwszy nieludzklej jakiejś rozkoszy.
Co krok spotykał nowe, a ziemi nieznane pokłady materyi i ducha... Jakieś wody — nie — wody rzek dziwnych... jakieś kwiaty — nie — kwiaty... i dziwne szumy i milczenia... Na skręcie drogi olbrzymie drzewa — nie drzewa, pochylone nad jeziorem, mającem barwę wieczności...
I widział jakiegoś starca olbrzyma, przechadzającego się pod drzewami, jak strząsał z nich dojrzałe owoce, podobne do słońc i księżyców.... Starzec je podbierał i chował do kwiecistego kosza, lub rzucał w tonie jeziora....
Już był uczony nasz w pobliżu owego Zegara, już czuł obecność jego, już mógł go ujrzeć i dowiedzieć się o niezawodnym, absolutnym czasie...
Nareszcie ujrzał — i choć tam czasy były innego wymiaru — ujrzał, zrozumiał i poznał istotną Godzinę.
Lecz była ona tak niewysłowienie wielką, a wszystko dookoła tak niewysłowienie pięknem, i taka błogość napełniła mu serce, że w ekstazie tej zapomniał mistrz o wszystkiem co dotąd obchodziło go w życiu... zapomniał więc i o drobnych zegarczynach ziemskich, które za-