go rodzaju wpływ na życie mieć mogła naśladownicza sztuka malarska.
Jeżeli czasem, po długiem rozstaniu, któryś znajomy lub krewny spotkał tak zmienionego człowieka, to, uderzony niespodzianką, wykrzykiwał przy powitaniu:
— Ależ mój drogi przyjacielu, lub — bracie kochany!... Oczom się wierzyć nie chce!... Że tak już teraz wyglądasz!... Jak to bóg czasu nas nielitościwie zmienia!...
Byłażby w pędzlu artysty jakaś pokrewna magii czasu władza, układająca oblicza ludzkie podług stałych i nieodmiennych schematów, których ostatecznym szczeblem i wyrazem jest nicość kościotrupa? Być może; lecz była w nim jeszcze inna groźniejsza, szybkością i efektem działania urągająca nawet Chronosowi siłą.
Twarze osób lubianych malował piękniejszemi, niż były, skutkiem czego piękniały one w naturze. Malując nielubianych, czynił ich brzydszymi. A stopień szpetoty, jaki im nadawał, był miarą antypatyi lub złego humoru mistrza. Wrogom wydłużał nosy, obniżał czoła, wysadzał szczęki zwierzęco, przerabiając ich z złośliwością całą na żywe, chodzące po ziemi karykatury. A wszystkie te zmiany zachodziły zwykle w przeciągu paru tygodni w tak ta-
Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/21
Ta strona została uwierzytelniona.