Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Malarz siedział w pracowni i z zadowoleniem przyglądał się jakiejś swej świeżo ukończonej pracy, gdy nagle drzwi się otwarły i wpadła zdyszana Lucyna. Ujrzawszy ją, szybkim ruchem przystawił do ściany i zasłonił kotarą rozpatrywany obraz.
— Słyszałeś, co się dzieje? — zawołała. — Pałac doży się zapadł i pod gruzami zagrzebał władcę. Okropne zniszczenie! Sam gruz i zwaliska!
Usta malarza wykrzywiły się wyrazem trudnym do określenia.
— Lecz jakże ja teraz jestem nieszczęśliwą! Słuchaj! — zaczęła błagać — ty mnie już teraz nie odtrącisz. Po śmierci doży czeka mię nędza zupełna. Nie będę miała już i tej skromnej pensyi, którą mi dawał z łaski. Ty jesteś samotny, zamieszkam u ciebie, będę ci służyła, byleby tylko być z tobą, mistrzu! Nie odtrącaj mnie! Zobacz, nie jestem przecie tak brzydką