Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

samą swobodą, dalej spuścił się po przeciwległej ścianie i wrócił na dawne miejsce.
Od tego czasu umiał już chodzić, i to dobrze, ale był tak leniwym, że kiedy zaszła potrzeba udania się do sąsiedniego pokoju, to, niechcąc fatygować się obchodzeniem mebli, obierał najkrótszą drogę: prosto przez krzesła, stoły, lampę, kanapę i ścianę przechodził, raczej przenikał, i, zabrawszy rzecz mu potrzebną, w podobny sposób wracał do swego krzesełka.
Było już w tem stanowczo coś niesamowitego!
Ojciec i matka, jak pierwej cieszyli się z osobliwych uzdolnień syna, tak teraz zaczynali bać się, czy aby tylko w tem nie tkwiło coś z istoty złego?... Znajomych oburzała herezya takich zjawisk, i dom powoli opustoszał z przyjaciół. Zażądano nawet wyraźnie ze strony poważniejszej opinii, by rodzice gorszącym wybrykom potworka stanowczy położyli koniec. Cóż jednak mogli na to poradzić rodzice? Nie mogli przecież go na nowo przetworzyć...
Towarzystwa dobrego nie lubił, a Bóg wie jakie utrzymywał stosunki, i to nawet nie z ludźmi... Nieraz w nocy wybierał się na wizyty, lecz dokąd i do kogo, radzę lepiej się nie domyślać. Czasami urządzał przyjęcia w swoim małym