Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/66

Ta strona została uwierzytelniona.

niem się na tle czerwonem nieba krzaczastych rogów pierwszego renifera, budziło się miasto całe. Wówczas gwarem powitań i radosnych okrzyków, ciemnemi postaciami ubranych w futra ludzi i dobrych zwierząt — zaczynało się roić dookoła Jurt i biło zewsząd życie, rzeźkość i wesołość.
Ale najlepiej w jurtach czas spędzano, gdy po wieczerzy, wkoło rozłożonego ogniska, rozsiadywały się gromadki domowników zażywających wczasu po trudach, marząc, pomrukując wesoło i opowiadając przeróżne dziwne, niestworzone dzieje.
Dziwne, niestworzone dzieje — były to wieści z Bajki. A że kraj Jurt, o którym mowa, był jednem z królestw najbliżej z nią sąsiadujących, przeto najłatwiej tam, najprędzej i najswobodniej zalatywały echa z czarodziejskich ustroni, zachowujące całą świeżość i woń ogrodów Bajki: Mroźny wiatr niemiał jeszcze czasu pozwiewać ich nieziemskiego tchnienia. Echa te zapadając w serca ludzkie, odzywały w nich wielokrotnie i grały, i powtarzane przez usta budziły w duszach coraz to słodsze marzenia.
Nigdzie może na świecie nie słyszano tylu i tak przedziwnych opowieści, ile krążyło ich tu w dusznych jurtach, razem z kłębiącym się