Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Odważny królewicz państwa Jurt, zdawszy się na łaskę losu, spokojny jechał dalej, — długo, długo — bez końca. Aż wyczerpany znużeniem, zapadł w sen ciężki, do omdlenia podobny. W śnie majaczyło mu się chwilami, że to wcale nie reny, lecz jakieś orły ogniste unoszą go ponad mrokami północy, że przelatuje nad jakiem ciemnem, międzylodowcowem morzem, przez straszne huragany śnieżne, że szybując tuż pod samemi gwiazdami, widzi, jak z ziemi podnoszą się jakieś białe potwory, chcące dosięgnąć go i rozszarpać ostrymi kłami, które wyszczerzały, podnosząc z wyciem ku górze swe podłużne, przerażające paszcze... Jak długo spał tak, nie wiedział.
Zbudziło go nagłe zatrzymanie się sanek. Reny stanęły, niechcąc jechać dalej. Pogoda była prześliczna. Ze zdziwieniem spostrzegł, że na śniegu, tuż przy nim, kwitną jakieś dziwne,