Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/79

Ta strona została uwierzytelniona.

jednak sobie, że obowiązkiem jego jest postarać się być przedstawionym tutejszemu monarsze. Rzekł więc do towarzyszy:
— Jesteście tak układni w obejściu, szlachetni w rysach i piękni, że ze wszystkiego wnoszę, iżeście dziećmi tutejszego króla. Goszczę, widocznie, na stołecznym dworze. Czybym niemógł dostąpić zaszczytu poznania jego królewskiej mości? Pragnąłbym bardzo, sam będąc synem monarchy, pośpieszyć doń ze złożeniem należnego hołdu od siebie i pozdrowienia od mego sędziwego ojca. Zaprowadźcie mnie, jeśli łaska, przed majestat.
— Każdy z nas jest królem — odrzekł jeden z towarzyszy; — a raczej, wszyscy jesteśmy królewiczami... W Bajce są tylko sami królewicze i królewne....
— Nie zrozumieliście mnie, ja chciałbym widzieć tego panującego, co jest nad wszystkich wyższy w kraju, co włada i rozkazuje poddanym.
— Nasz ojciec nie panuje i nie rozkazuje nikomu. Tu niema takiego, o jakim myślisz, władcy. Tu wszyscy jesteśmy wolni i szczęśliwi....
— Jeżeli tak, to nie musi chyba być ładu