Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 02a.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

szem do przejścia. Cztery te wioski połączone były z sobą mostami z drzewa, rzuconymi ponad otchłanie. Najprzód Kiaffa, wznosiła się nad przerażającą spadzistością, z której wody deszczowe spadały ku Acheronowi. Szczyt Kungh, ukoronowany kościołem poświęconym świętej Wenerandzie, panował nad tą osadą, będącą kluczem do zdobycia całego pasma. Awarikos i Samaniwa były zawieszone w powietrzu na trzeciej i czwartej w górę wyżynie. Wreszcie wielkie Souli czyli Kassouli, znikało na igle jeszcze wyższego, mglistego szczytu. Tam mieszkały najznaczniejsze i najstarożytniejsze rodziny, między niemi rodzina Tsawellas, Botzaris, Drakos, które według podań sięgały najodleglejszej starożytności.
Zaledwie kilka bezkształtnych odłamów, parę szczerb po murach spalonych, oznaczały mi miejsca tych wdowich siedzib — zawiązku nieśmiertelnej walki. Oto gniazdo zburzone sławnego pokolenia Suliotów[1], których wódz waleczny Fotos Tsawellas, zostawił po sobie wśród plemion Epiru i w dziejach niewygasłe wspomnienie. — Wdrapawszy się dopiero o zachodzie słońca na szczyt, gdzie leży Kiaffa, nazajutrz musiałem odłożyć wycieczkę do Kassouli. Z kilką towarzyszami usadowiliśmy się tam małą karawaną, w ruinach fortecy, którą Ali pasza wzniósł w tem miejscu. Te gruzy jedynie świadczą o przeszłości tych przybytków, i od czasu do czasu zbyteczna gwardia kilkunastu Abańczyków stanowi straż tych upadłych murów, które zaledwo przeciw natarczywości żywiołów ochronić zdolne.

Noc zapadła szybko, gdyż w tych stronach zmierzch trwa chwilę, a przejście z światła do ciemności niezmiernie szybkie. Znużenie i natłok wrażeń sen oddalały ode mnie. Prosiłem przewodnika mego, by dalej ciągnął swe opowiadania w dzień poczęte, ku czemu zdał się mieć wielką ochotę. Człowiek ten którego nająłem w Arta dla niezbłądzenia w nieskończonych labiryntach gór, należał także do ostatnich wycieczek w wojnie o niepodległość. Utracił nawet jedno ucho. Turcy puścili go z niewoli, w którą był wzięty, pod warunkiem, by się zobowiązał więcej przeciw nim nie podnieść broni. Zanim jednak wyszedł, ucięli mu ucho (!) by w razie powtórnego schwytania był poznany i zaraz zabity. Znał on na palcach historię Polemarka Souli Tsawellas, którą i dzieci siół drobnych umieją i długo powtarzać będą tak dla wielkich wspomnień, które obudza, jak dla złączonych z niemi nadziei, o czem nastąpi. Agojata mój skończył swe opowiadanie taką perorą: „Walka nie jest skończona, skończy się dopiero gdy Tsawellas powróci.“ Na moje zdziwienie, wytłumaczył mi to mistyczne proroctwo, mówiąc, że w całym Epirze panuje wiara, iż Tsawellas nie zginął, ale powróci kiedyś, by co do nogi wytępić wszystkich Turków[2]. Pytałem go się, czy wnoszą, gdzie przez ten czas wielki wódz spełnia swą misję aż do czasu, gdy będzie mógł wrócić? Odrzekł mi, że to niewiadomo, ale że Fotos Tsawellas żyje i spełni jeszcze wiele cudów waleczności. „Wtedy dopiero, dodał, Grecja będzie wolną, gdy w Epirze ani na całej ziemi żadnego Turka nie będzie.“ — Taką jest potęga wpływu, wywarta przez Polimarka na wyobraźnię ludów w Epirze, że legendy ich nie zadowalniając się nieśmiertel-

  1. Przypis własny Wikiźródeł „Suliotów“, tu pisane jest na sposób nowoczesny przez i, a nie przez j, tj. nie Suljotów, jak w większości tekstu.
  2. Dziwna; to samo mówiła mi ludność Libanu o swym ukochanym bohaterze Jussuf Beju, gdym podróżował po Wschodzie. (Przyp. tłum.)