Pani Kanapka. Znowu?
Faworek. K!edy ja to najlepiej lubię.
Pani Kanapka. No to odejdź! (ze smutkiem) Niech choć babki śmietankowe ocaleją!
(kiwając smutnie głową) Ciastka wybrakowane są dla ucznia!... To z mej strony była nierozsądna umowa. Ale tak mi żal tego sieroty. Widzę go jeszcze dotąd, jak w zeszłym roku, blady, chudy, zbiedzony, noskiem dotykał szyby mojego sklepu i o mało jej nie rozsadził. (po chwili wzdychając) Prawda, żem trochę za słaba dla dzieci. Kocham je, bo własnych nie miałam! Mogłażem im odmówić kredytu? (przegląda książkę) I jakiż rezultat? Ciastek rozeszły się stosy, ale gotówki brak! I oto teraz wypada robić długi.
Marylka (idzie ze szkoły, czyściutka, w białym fartuszku z nakrytym koszyczkiem w ręku wesoło) Dzień dobry, babciu!
Pani Kanapka (z pozorną surowością) Dzień dobry panience. Czego panienka sobie życzy?