Dziewczynka na ich widok przelękła się trochę, gdyż nie miała czystego sumienia, i udając, że ich nie widzi, zasiadła przy ogniu, wyjęła chleb z koszyka i z apetytem jadła.
— Podziel się z nami, dobra dzieweczko — uprzejmie odezwał się jeden z karzełków.
— Dałabym wam chętnie, ale jestem głodna i sama mam bardzo mało — odparła, gdyż chleb z miodem lubiła nad wszelkie przysmaki i czuła się rzeczywiście niezmiernie zgłodniała po dość dalekiej przechadzce.
Wkrótce nasyciła się zupełnie, a że gorąco jej było, więc rzekła niecierpliwie do karzełków:
— Przyszłam tutaj po poziomki, napełnijcie mi ten koszyczek, bo noc się zbliża i muszę się spieszyć do domu z powrotem.
— Weź pierwej tę łopatkę i odgarnij śnieg od domu, bo go zasypał aż po okna — przemówił drugi karzełek.
Dziewczynka na to pogardliwie wzruszyła ramionami.
— Nie jestem niczyją sługą! — zawo-
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.