ca, że to ma być mały Janek, którego tak opłakiwał.
Janek, choć nie miał jeszcze lat dwunastu, wyższy był przecież o całą głowę od ojca, a i silniejszy także, bo gdy wszedł do chaty, zdjął worek z pleców i położył na ławie, zatrzeszczała ława dębowa i złamała się we dwoje, worek spadł na podłogę, która zachwiała się także, załamała pod nim i połowa izby zapadła się razem z workiem do piwnicy.
— A toś mię przywitał, synku! — zawołał wieśniak z rozpaczy. — Całą chatę zniszczyłeś tym jednym głupim workiem.
— Nie troszcz się, ojcze, o to — odpowiedział Janek — więcej wart ten mój worek niż ta cała chata.
I zaraz poszli obaj do piwnicy obejrzeć skarby; potem zbudowali sobie dom nowy, obszerny, wygodny; kupili dużo bydła, pola i łąki przyległe i zaczęli gospodarować. Kiedy Janek szedł za pługiem i prowadził go ręką, woły nie czuły żadnego ciężaru, a gdy zwożono zboże do stodoły, sam ciągnął wóz największy bez żadnego wysiłku.
Po roku jednak rzekł do ojca:
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.