Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem nie spostrzegła przed sobą ani białego piórka, ani kropli czerwonej i stanęła przerażona. Spojrzała w górę i nie dostrzegła gołąbka: nie ma go pod obłokami, ani nad cienistym lasem, ani na szczycie góry; gdzież się podział, gdzie zniknął mąż jej ukochany?
Łzy zasłoniły jej oczy, ale cóż łzy pomogą? A dokoła nikogo, tylko jasne słońce płynie spokojnie po błękitnym niebie.
Więc wyciągnęła ręce do złotego słonka i zawołała:
— Słoneczko, słoneczko, co płyniesz tak wysoko, aż pod obłokami i całą ziemię złotym okiem widzisz: powiedz mi, gdzie mój biały gołąbek się podział! Czy wypoczywa na wysokiej skale, czy wpadł w przepaść głęboką, że dojrzeć go nie mogę? Powiedz mi, słonko złote, słonko moje!
Słonko rozejrzało się po szerokim niebie, sięgnęło promieniami w głębsze przepaści, lecz nie dostrzegło nigdzie białego gołąbka i ze smutkiem odpowiedziało królowej:
— Nie, nigdzie go nie widzę, nigdzie dostrzec go nie mogę; nie ma go w żadnej