Strona:Bracia Grimm - Jaś i Małgosia.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

— Chodźmy — odezwał się braciszek, — może natrafimy na dobrych ludzi, może nakarmią nas i ogrzeją.
Chociaż to lato, ale w nocy zziębliśmy okropnie, przydałaby się nam gorąca herbata. Chodźmy, Małgosiu, zmówmy paciorek i szukajmy ratunku.
Uklękli na mchu zielonym i powtarzali słowa modlitwy, a gdy doszli do słów „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj“ — Małgosia podniosła ku niebu swe cudne błękitne oczęta i zapłakała żałośnie.
Głodna była i iść nie mogła, gdy ukończyli modlitwę, ale Jaś nie tracił energji.
Objął ją ramieniem i prowadził, pocieszając maleństwo i wypatrując, czy gdzie nie pokazuje się siedziba.
Naraz okrzyk zdziwienia wyrwał się z piersi dzieci.
Przed nimi stała chatka, ale jakże dziwna!
Dach miała z piernika, ściany cze-