Ona. A ja się na nic innego nie zgadzam. Albo albo.
On. Pani! Pogódźmy się. Ja coś ustąpię, pani coś ustąpi. Będzie pani — panią Walewską.
Ona. A pan?
On. Ja będę Napoleonem Wielkim. Kapelusik wpoprzek, ręce na krzyż. Mówię krótko, lapidarnie, pani się we mnie kocha, a ja jestem zesłany na Ś-tą Helenę. Zaczynamy. Pani deklamuje lirycznie i od rzeczy.
Ona. Nie chcę! Sobie pan bierze Napoleona, a mnie pan daje jakiś ogon!
On. Pani Walewska to ogon? Też pogląd na historję!
Ona. No pewnie! Jeżeli mam deklamować lirycznie od rzeczy!..
On. We współczesnych sztukach historycznych kobieta zawsze mówi od rzeczy. Na tem polega ścisłość dziejowa!
Ona. Tak. A mężczyzna przez ten czas ginie dla kraju i ma brawa przy otwartej kurtynie!
On. Pani! Ostatnia propozycja! Słucha pani, czy nie? Więc tedy — uwaga! Rzecz dzieje się w wieku — wszystko jedno w jakim wieku: między szesnastym i kwadrans na dziewiętnasty. Pani jest margrabina, a ja jestem książę...
Pani pochodzi z najszlachetniejszego rodu. Nazywa się pani mocno historycznie — margrabina Raciążer.
Ona. Doskonale.