Strona:Brzydkie kaczątko (Hans Christian Andersen) 011.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

na drugą stronę, w krzaki. Gdy upadło na ziemię, przestraszone ptaszki frunęły i uciekły.
— To dlatego, że jestem takie brzydkie — pomyślało biedne kaczę i zamknęło oczy, aby nic nie widzieć chociaż przez jedną chwilę. Lecz skoro odpoczęło, zerwało się znowu i biegło dalej, dalej, aż do wielkiego błota, gdzie mieszkały dzikie kaczki. Tutaj noc spędziło.
Nazajutrz dzikie kaczki zaczęły mu się przypatrywać: — Coś ty za jeden? — pytały zdziwione. A kaczątko kłaniało się na wszystkie strony, jak umiało i mogło.
— Jesteś potwornie brzydki — rzekły dzikie kaczki — ale cóż nam do tego? Bylebyś nie zechciał żenić się w naszej rodzinie, nic nam do twej urody.
Rozumie się, że biedne pisklę nie myślało o małżeństwie, chodziło mu tylko o to, aby się mogło przespać w gęstej trzcinie i napić wody z błota.
Tego mu nie broniły dzikie kaczki i przebyło dni parę w tem cichem ukryciu.
Razu pewnego z sąsiedniego stawu przyleciały dwa gąsiory, jeszcze bardzo młode, gdyż niedawno wykluły się z jajek, ale właśnie dlatego dość zarozumiałe. Popatrzyły one na kaczę ciekawie, a jeden się odezwał:
— Jesteś tak brzydki, kochany kolego, że nie potrzebujemy obawiać się ciebie, więc jeśli zechcesz, możesz lecieć z nami na nasze błoto. Tam dopiero życie! Niebrak i młodych, ślicznych, białych gąsek, a jakie wszystkie wesołe, rozmowne, jak pięk-