Strona:Czerwony kogut.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
—   86   —

wypłakała wszystko, co tylko było sądzono. I co to było to wszystko?... »Pustka!... pustka!«... odezwało się coś w głębi.
Dawniej zdawało się jej, iż życie jest jakiemś bogactwem. Ona kochała życie... wiele się spodziewała... Ona — młoda, ładna dziewczyna. Ona pragnęła żyć — żyć całą pełnią życia! Tak zdawało się wtedy. Lecz życie nie dało nic z tego, czego się spodziewała...
Czy kochała ona wtedy jego — teraźniejszego swego męża? Wyraźnie nie wie i teraz, ale zdawało się jej, że kochała. I wtedy, jak i dzisiaj, była taka samotna, opuszczona przez wszystkich. Jak tylko pamięć sięga, życie sieroty było zawsze nędzne, biedne. Ani jednej blizkiej duszy, ani jednego ciepłego słówka. Chłód, głód, szorstkie słowa, szturchania — to całe wspomnienie lat dziecinnych. I tak rosła osamotniona, jak ta bez podpory gałązka chmielu. W duszy biła tymczasem taka moc uczuć, dziwnych snów, oczekiwań... I trzeba było tym snom i uczuciom czegoś się uchwycić, ażeby módz owijać się — wzrastać, jak ten chmiel w bujny, plenny krzak... Wtedy właśnie przyszedł on...
Wiatr szalał ze świstem pomiędzy nagimi konarami olch. Jak gdyby walcząc ze śmiercią, szarpie się pomiędzy gałęźmi jeden, drugi jesz-