Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/402

Ta strona została przepisana.

Szyłeś mi dobre buty skrzypiące, więc nie zapomnę o tobie...
Cykumbryk padł na kolana, wyciągając ręce w kajdanach, a po chwili, uspokojony nieco, zapytał nieśmiało:
— A co do religii? Jakże mam postąpić? Czy trzeba okazywać skruchę i odtąd już trzymać się tego aż do końca? Nie będzie więcej zmian? Bo ja się wciąż boję, że jeżeli znowu...
— Nie obawiaj się niczego! — rzekł Gargilian. — Już teraz nie będzie zmian.
Anatol, nie pokazując się przyjaciołom, wszedł do świątyni. Chciał posłuchać młodego i słynnego kaznodziei Teodoryta.
W chwiejnych obłokach dymu kadzideł drżały błękitnawe snopy promieni słonecznych, przedostając się przez wązkie górne okna wielkiej kopuły, do złotego nieba podobnej, symbolu światowładnego Kościoła Powszechnego. Jeden promień padał na rudą brodę stojącego na ambonie mówcy. Miał on wychudłe ręce, przezroczyste w słońcu jak wosk, oczy mu błyszczały tryumfem, a głos grzmiał, wstrząsając tłumy, napełniał kościół i wzlatywał ku niebu z okrzykiem pomsty:
— Chcę, niby na pręgierzu haniebnym, wyryć dla przyszłych pokoleń dzieje niecnego odstępcy Juliana! Niech po wszystkie wieki naród wszelki odczytuje mój napis i drży przed wyrokami sprawiedliwości Bożej Przyjdź, przyjdź tutaj, kacie, wężu przebiegły! Dzisiaj my nad tobą naigrawać się będziemy; zjednoczmy się w duchu, bracia, i radujmy się, uderzajmy w cymbały i wznieśmy hymn zwycięski, który śpiewała Miriam po zagładzie Egipcyan w morzu Czerwonem! Niech się raduje pustynia i zakwitnie jako lilia, niech się raduje Kościół, co wczoraj i onegdaj był wdowi i sierocy! Patrzcie, mnie radość