Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 021.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.

Życie publiczne osładzało mu gorycze domowego; oceniony przez swych współobywateli jako prawy i zdolny, używanym był do licznych poselstw, na dwory rzymski, neapolitański, do różnych miast włoskich, do Karóla Martella i t. p.
Rozmiary téj pracy nie dozwalają nam wchodzić w bliższe szczegóły tych posług spełnionych szczęśliwie i prawie zawsze pomyślnym uwieńczonych skutkiem.
Długie lata spokoju, dostatki nagromadzone przez Florentczyków, szczęście które im służyło, uzuchwaliło i zepsuło nowe pokolenie. Ze zbytku sił niezużytych zrodziły się znowu w rzeczypospolitéj rozterki, podziały, waśnie i boje.
Możni i lud stanęli przeciwko sobie jako nieprzyjaciele — stare wspomnienia podnieciły pożar wojny domowéj.
Lud powstał przeciwko patrycjuszom, którzy szczęśliwemu wypadkowi może zawdzięczali iż po ucieczce Giano della Bella nie padli zgnieceni przez tłumy. Skutkiem nowych waśni, gwelfowie podzielili się na czarnych i białych.
Rodzi się tu naturalnie pytanie, do jakiego stronnictwa należał Dante, znajdując się wpośród społeczeństwa roznamiętnionego, w którem pozostać obojętnym zdaje się niepodobieństwem.
Z pism Dantego i z jego życia wnoszono, iż był początkowo z gwelfami, późniéj z gibellinami. W istocie ma się inaczéj. Dante w tym wieku namiętności i wyłączności politycznych okazał się wyższym nad swój wiek i spółczesnych. Nie był on ani gwelfem ani gibellinem, czarnym ani białym, był wiernem dziecięciem Florencyi, kochającym kraj, pragnącym dlań zgody i spokoju.
Nie jest to prosty domysł wyciągniony z pojęcia o charakterze wieszcza, ale rzecz udowodniona współczesnemi świadectwy.
W obu obozach szanował on ludzi przekonań szczerych, chęci poczciwych; w obu nienawidził tych co dla swéj ambicyi poświęcali ojczyznę i mącili wodę dla własnéj korzyści. Żaden ze współczesnych i najbliższych Dantego komentatorów i biografów nie śmie go przedstawić jako zaślepionego i oddanego jednemu stronnictwu. Takie poślubienie interesów partyi nie przystało ludziom serca i zasad — jest to niewola, któréj poddać się mogą, tylko ci, co swéj godności nie czują, ani sobą władną. We wszystkich epokach ludzi stałych przekonań widziemy niezależnemi i odosobnionemi, niewiążącemi się ze stronnictwy, niedającemi uwięzić formułą chwilową. Takim się nam okazuje Dante.
Jeden z późniejszych jego biografów, Balbo, dziwi się a wytłumaczyć sobie nie umie, jak mógł na przemiany żyć z gwelfami i z gibellinami w zgodzie, przyjaźnić się z jednemi i drugiemi. Upatruje on w tem niemal chwiejność jakąś w zasadach. Tak być nie mogło i nie było.