Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 030.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Czyż wszędzie pod bożem niebem nie mogę badać prawd odwiecznych, ażebym miał osławiony, zesromocony, znowu się wciskać pomiędzy lud florencki.... O! nie zabraknie mi chleba!«
Dłuższy czas bawił Dante na dworze Scaligerów w Weronie, gdzie urząd sędziego sprawował. Był to dwor świetny, wesoły, pełen przepychu, taki jakiego wojownik po trudach boju dla wytchnienia potrzebował.
Już naówczas, jak się okazuje z powieści zachowanéj o kobietach, które sobie Dantego pokazywały jako człowieka, który z piekła powrócił — pierwsza część poematu musiała być znaną powszechnie.
Pobyt na tym dworze Can Grande, którego gościnność była wystawną, a otoczenie świetne, a towarzystwo do zbytku lekkomyślne i wesołe — nie bardzo musiał do smaku przypadać osmutniałemu wygnańcowi. Boccacijusz opowiada o gościnie u Can Grande w Weronie ze szczegółami charakterystycznemi. Każdy z przybywających gości, miał tam właściwy stanowi swemu i położeniu wyznaczony pokój osobny, usługę i stół. Nade drzwiami tych mieszkań były allegoryczne obrazy i zdania, które się do stanu, obyczaju lub usposobienia umysłu gościa stosowały.
Zwycięzcy rycerze patrzyli na malowane tryumfy, wygnańcy na godła nadziei, poeci na gaje Muz, kupcy na atrybuty Merkurego, a duchowni na raj i niebiosa. Ściany izb były także przyozdobione obrazami, przedstawiającemi najulubieńsze idee wieku — nietrwałość życia, niestałość losu itp.
Obok tego przepychu sztuki, pełno było wszelkiego rodzaju rozrywek, jakich zwykli szukać ludzie wojną i sprawami państwa zajęci; śpiewaków, kuglarzy, nawet błaznów, wesołków mających smutne myśli rozpędzać.
Z kilku tych rysów i z powieści o Dancie, domyślać się łatwo jak wyglądał dwór ten XIV wieku, wesół, lekki, namiętny, szukający roztargnienia po bitwach i znojach zarówno w poezij i błazeństwach, w kuglarstwach i w sztuce; przyjmujący równie gościnnie tego Dantego smętnego, który na Scaligerze tak wielkie dla Włoch pokładał nadzieje, i pierwszego lepszego śmieszka.
Odpowiedź poety temu, co się go pytał o przyczynę powodzenia błazna, prześcigającego poetę i druga, którą tu przywiedziemy, — tłumaczą nam uczucia wygnańca wśród tego gwarliwego tłumu płochych rycerzy.
Raz u wieczerzy, znać wedle obyczaju strojenia śmieszków z poety, Can Grande (pies wielki) kazał chłopcu wleść pod stół i kupę kości zrzucić Dantemu pod nogi. Było wówczas obyczajem jedząc, ogryzki rzucać na ziemię.
Po biesiadzie Can ukazując te kości, począł wyśmiewać poetę z jego obżarstwa i pytać go o przyczynę takiego mnóstwa kości.
— Gdybym był psem (Can) kości by przy mnie tyle nie było.