Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 040.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

dno, zbliżające go do starożytnych niemal pisarzy, iż w nim proces artystyczny, jeśli się tak wyrazić wolno, inny jest cale od dziś powszechnie przyjętego.
Różnicę tę stanowi poszanowanie słowa, zwięzłość. Dziś przywykliśmy wielką wyrazów liczbą, bogactwem przymiotników, wykończeniem szczegółów drobnostkowém rozwijaniem myśli często zupełnie zbyteczném, osięgać ten cel, który mistrzowie dawni siłą i doborem słowa zdobywali.
Proces starożytnych poetów i pisarzy w ogóle był wcale różnym; nie znajdzie się u nich wyrazu zbytniego, nic z tego czego się człowiek sam myślą dorobić powinien, bo wyrażać to znajdowano niemal krzywdzącém dla czytelnika. Myśl czytając ich pracuje i dopełnia, dla tego poetów dawnych, Horacijusza naprzykład, prozatorów jak Tacyta smakuje się niby ekstrakt, dzisiejszych pijemy jak wodę zaprawną.
W swoim rodzaju Dante jest wiernym uczniem téj szkoły. Gdy malując potrzebuje barw silnych, kładzie ich mało ale jak dobiera je i ustawia! aby myśl i wyobraźnią w ruch wprawiły i zmusiły do wypełnienia.
Jednym z najpiękniejszych przykładów zwięzłości jest znany epizod Ugolina. Obraz to takiéj siły, tak pełny, tak straszliwie prawdziwy, że w nowszéj literaturze równego mu pod względem kunsztu nieznamy, a wpatrzmyż się jak niewielą, jak trzeźwemi rysy dosięga poeta najwyższego efektu. Rzekłbyś studijum z natury, w którém nic dodać nie śmiano.
Dla tego Dante w kilkunastu tysiącach wierszy objął piekło, czyściec i raj. Nie wiem ile ich Aleksander Soumet wypotrzebował na swą epopeję zmarłą w kolebce.
W tych trzech działach, ileż postaci, charakterów, ludzi, aniołów, szatanów, opisów, argumentacij, i uczucia! Ale to wszystko pisaném jest tak, by czytający pracował, zespolił się z poetą, wcielił weń i zmuszonym był wniknąć w tajemniczy pieśni wątek.
Gdy czytelnik ma przed sobą pokarm, który bez trudu przyswoić sobie może, połyka go, ale się nim nie żywi i nie krzepi, raczéj oducza od myślenia.

V.

Drugiém postrzeżeniem, które sama forma poematu nastręcza, jest wcielenie idei, przez użycie do tego materijału wziętego z podań ludu, z legend upowszechnionych.
Poeta nie usiłował wcale stworzyć swéj epopei z niczego, nie myślał wysnuć jéj z siebie, czując, iżby nie przemówiła tak wyrazisto do ogółu, zaczerpnął do niéj treść z wiekuistego źródła, ze skarbnicy ludzkości, dla niéj całéj drogiéj. Treść ujął znaną, ale w postaci niewytopionego kruszcu leżącą.