Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 044.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Widziemy ze spisu ogólnego tłumaczeń Dantego na różne języki, iż piekło samo przekładano najczęściéj. Najstarszy, oprócz łacińskiego, przekład (jeśli się nie mylemy) hiszpański Don Pedra Fernanda de Villegas, także tylko piekło zawiera; pomiędzy tłumaczeniami angielskiemi większa część nie doszła daléj nad ten pierwszy kantyk trylogij. Toż samo postrzegamy w spisie przekładów francuzkich i niemieckich.
Nie wahamy się tego pierwszeństwa przyznanego piekłu nazwać uprzedzeniem i niesprawiedliwością.
Niema wątpliwości iż obraz ten wspaniały, dziki, dramatyczny, odziany ciemnościami, oświecony płomieniem; dramatyczny, krwawy, jest wielkiéj siły i potęgi, że w nim i jenijusz poety i kunszt jego w pełni występują. Lecz nie ubliża to następnym pieśniom z równém natchnieniem i pracą wykonanym, a daleko może trudniejsze zadania dla poety kryjącym w swém łonie.
Koloryt, rysunek, charakter poematu zmieniają się ale nie słabną, owszem oczyszczają się, nabierają blasku podnosząc ku niebiosom. Ale mało umysłów zechce pracować nad wyrozumieniem poety, nad śledzeniem stóp jego w tych krainach powietrznych, do których się unosi. Ztąd przez długie wieki Dante jest głównie znany jako malarz piekła, dla nie wielu jest wieszczem niebios.

VIII.

Poemat otwiera się wierszami przypominającemi Izajasza proroka: »In dimidio dierum meorum, vadam ad portas inferi.«

W połowie drogi naszego żywota
W ciemną się puszczę znalazłem zagnany...
Z prawego zbiwszy na błędny gościniec,
Ciężko powiedzieć jaką była owa
Gęstwina dziką, straszliwą, zarosłą....
Śmierć o niewiele ma więcéj goryczy.
Lecz bym to dobro, które tu znalazłem
Opisał, powiem com w niéj widział więcéj.
Nieumiem wyrzec jako tu zaszedłem,
Tak byłem pełen snu w téj życia dobie,
Kiedy z prawego zbiłem się gościńca.

Przejście to z rzeczywistego świata na zaziemski, poprzedza jakby sen i widzenie.
Jest to noc wielkopiątkowa roku jubileuszowego 1300, roku łaski. Dante jako pokutnik w sukni zakonu św. Franciszka, znajduje się w dolinie pustéj a strasznéj i błądzi wśród téj nieznanéj krainy przerażony. W końcu przebywa ją, dostaje się do krańca, widzi szczyty gór ozłocone promieniem wschodzącego słońca. Trwoga ustępuje nieco z jego serca, ogląda się na przebytą pustynię, gdy dalszą drogę zabiega mu naprzód pantera centkowata, potém lew, nareście wychudła wilczyca...