Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/753

Ta strona została przepisana.


Przyszły pod sąd jego rozliczne stąd wynikające zażalenia : karał winowajców, i ile możności przymuszał do oddania kradzieży : zagradzając zaś na potem drogą niegodziwym zyskom, resztę przynajmniej majątków obywatelskich ocalił i zabezpieczył. Dzieło to sprawiedliwe i ludzkie przyniosło czulszy zysk nad tryumfy, błogosławieństwo ludu; ale wznieciło nienawiść zdzierców, sprawiło u swoich zrazu odrazę i niechęć, nakoniec nieprzyjaźń i chęć zemsty nieprzebłaganą. Lecz prawy ten mąż i na skargi i na przegróżki mniej dbał, czyniąc powinność swoję, i na to się tylko jedynie oglądał, w czem mógł nie obrażając cnoty, służyć ojczyźnie swojej.
Appiusz Klaudyusz posłany do Tygrana, gdy przybył do Antyochji, zastał rozkaz, aby się tam zatrzymał, i czekał na przybycie króla. Przybył wkrótce i wezwał Appiusza; ten opowiedział zlecenie dane sobie od Lukulla aby Mitrydata wydał, inaczej wojnę Rzymian na siebie ściągnie. Pierwsza to była śmiała odezwa, którą dumny Tygran w życiu swojem usłyszał. Lubo więc znać było można z postaci i twarzy jego, jak był wzruszony, udając jednak obojętność, z uśmiechem niby i wzgardą rzekł : iż Mitrydata nie wyda, a jeźli go Rzymianie zaczepią, nie zbędzie mu i sił i sposobów do odporu.
Odszedł z takową odpowiedzią Appiusz, i udał się do wodza Tygran zaś zaczął się o przyszłej wojnie naradzać z Mitrydatem i wspólnie przygotowania do tego należyte czynili.
Dowiedziawszy się o przedsięwzięciu Tygrana Lukullus, powrócił do Pontu, i miasto Synopę opanował. Tam gdy zostawał, przybyli do niego posłowie od Machara, syna Mitrydatowego, który mu słał wielkie dary prosząc o pokój; otrzymał go. Zakończywszy więc z tej strony zwycięzką wyprawę, zostawił w Poncie namiestnika, sam zaś szedł przeciw Tygranowi.
Zdał się wielom mniej rozmyślny takowy zamysł, zwłaszcza iż kraj gdzie szedł, dotąd był nieznajomy, a jak mówiono, do przejścia trudny, nieprzyjaciel zaś w siły zamożny, a żołnierzy niekarnych i mniej przywiązanych do siebie wiódł na tę wyprawę. W Rzymie zle tłumaczyli takowy krok nieprzyjaciele jego; wmawiali więc w lud lekkowierny, iż w wojnach, które wszczynał, nie tak pożytku ojczyzny, jak własnej sławy szukał, a raczej pod tym pozorem ukrywał chęć przedłużenia władzy i zarobku.
Rozlany był Eufrat szeroce, i do przebycia niepodobny, gdy nad brzegami jego Lukullus stanął, co go wielce obeszło : nie miał albowiem na pogotowiu tyle statków, iżby wojsko na drugą stronę rzeki wygodnie przeprawić było można. Szczęściem jednak nadzwyczajnem, a jak sami mieszkańcy owej ziemi twierdzili, ledwo do wierzenia podobnem, tejże samej nocy tak nagle spadły wody, iż nazajutrz w bród bez szwanku żadnego całe wojsko tę wielką rzekę przeszło.
Równe szczęście posłużyło w przeprawie Tygru : coraz więc spieszniej postępując wszedł w góry Tauru, i te przeszedłszy znalazł się w żyżnych dolinach samejże Armenji.
Pierwszy, który o wejściu Rzymian dał znać Tygranowi, głową śmiałość przypłacił, tak mu się rzecz niepodobną być zdała. Ale gdy coraz gęściejsze o ich zbliżaniu wieści dochodziły, i już widzieć prawie było można z obozu jego, pożary z zapalonych okolicznie wsi i miasteczek, ośmielił się nakoniec niejaki Mitrobarzanes donieść mu o tem, i natychmiast odebrał rozkaz, aby wziąwszy z sobą trzy tysiące jazdy i pieszych podostatkiem, szedł z tymi ludźmi, i złapawszy Lukulla, przyprowadził go w kajdanach do obozu.
Szedł na wykonanie dumnego rozkazu posłuszny namiestnik. Lukullus przeciw niemu Sextyliusza wyprawił. Za pierwszem spotkaniem Mitrobarzanes utracił życie, a jego ludzie śpieszną ucieczką swoje unieśli.
Za wieścią o przegranej cofnął się Tygran, i odstępując od stolicy zmierzał ku górom. Lukullus odsłonioną stolicę obiegł w tej nadziei, iż powróci na odsiecz, zwłaszcza iż tam miał skarby swoje. Stało się tak; wkrótce ujrzano niezmierne tumany, które oznaczały zbliżanie się wojsk od gór przybywających.
Niezmierna obszerność taboru i stanowisk oznaczała, jak wiele zbrojnego ludu wiódł z sobą Tygran; dostatek i przepych wydawał się na wszystkie strony : śklniły się od złota rozłożyste namioty, blask świetnej broni przerażał oczy, a oblężeńcy wzmożeni pożądanym widokiem radośnemi okrzyki witali przybyłych. Jak się potem okazało, miał Tygran sto pięćdziesiąt tysięcy pieszego żołnierza, pięćdziesiąt tysięcy jazdy, z których siedmnaście w świetne zbroje przybrani byli; procarzów rachowano do dwudziestu tysięcy, a trzydzieści pięć tysięcy rzemieślników i czeladzi, stojących w szyku na tyle, powiększały widok tak ogromnego wojska.
Nim przyszło do bitwy, zwołał Lukullus ku radzie namiestników swoich; jednych było zdanie trzymać się oblężenia, drugich iść prosto na nieprzyjaciela; on wysłuchawszy mówiących rzekł, iż obojej rady usłucha. Jakoż sześć tysięcy zostawił przy mieście, sam z dziesiątkiem, który mu został, dał hasło ku bitwie.
Szli ochoczo Rzymianie : patrząc na tak małą garstkę zbliżających się ku sobie Tygran rzekł : jeźli z poselstwem, zbyt wiele; jeźli do boju, nadto mało. I gdy trwał jeszcze śmiech i żarty, owa mała wzgardzona rzesza, tak śmiało wpadła na pierwsze straże, iż ledwo się zebrać wojsko do szyku mogło. Przebywał wówczas rzekę Lukullus : ostrzegł go jeden z namiestników, iż złą porę do bitwy obrał, dzień to był albowiem klęski poniesionej od Cymbrów : « Więc ja ten dzień naprawię » zawołał, i skoro się przeprawił, szedł swoim na pomoc, którzy już byli bitwę wszczęli, a przebiwszy się przez pierwsze szyki, pomykali się ku dalszym. Skoro ujrzał szczęśliwe pierwiastki, dobywszy oręża leciał z pośpiechem tam, gdzie największy był chrzęst zbroi i szczęk oręża : wszczął się bój żwawy i srogi, przemogła liczbę nakoniec waleczność. Owe niezmierne tłumy własnem się mnóztwem zaczęły nękać, pierzchnęły nakoniec, i okryły pobliższe doliny i wzgórki. Jazda mięszała piechotę, a gdy w okropnym i gęstym tumanie, ani głosów przywódczych słyszeć, ani widzieć wodzów własnych nie mogli, każdy gdzie mógł, schronienia szukał : z pierwszych był Tygran ze strażą, która go otaczała.
Niezliczona moc ludzi Tygranowych na placu legła : spracowani zwyciężcy dali reszcie uciekać. Obóz bogactw pełen dostał się w zdobycz, a wkrótce i sama stolica, którą Tygranocertą zwano.
Zabawił odpoczywając wojsku przez czas niejaki w zdobytem mieście Lukullus, a że tam bardzo wielu wybornych muzykantów, malarzy, snycerzów, i wszelkiego rodzaju rzemieślników zastał, sprawiał ku zabawie