Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/191

Ta strona została przepisana.

VIII, Żeby prawdę powiedzieć, sędziowie, nabawiło mię to niemałej niespokojności, wszyscy bowiem zacni ludzie tak mówili: «Wymknie ci się ten człowiek; ale my (senatorowie) nie utrzymamy się dłużej przy władzy sadowniczej; bo któżby mógł po uwolnieniu Werresa opierać się jej przeniesieniu?» Przykro było wszystkim; nie tyle jednak zasmuciła ich nagła wesołość tego człowieka, ile niepokoiło niespodziewane powinszowanie tak znakomitego męża. Chciałem udać że mi to przykrości nie czyniło, chciałem smutek wesołą twarzą i milczeniem pokryć. W tychże dniach, kiedy wybrani pretorowie losy ciągnęli, i M. Metellowi[1] dostały się sprawy o zdzierstwo, doniesiono mi że Werres tyle zewsząd odbierał powinszowań, że nawet ludzi do domu posłał, żeby o tem żonę uwiadomić. I to także bez wątpienia mi się nie podobało; nie widziałem jednak czegobym się tak bardzo w tem losowaniu obawiać miał. To tylko jedno mię niepokoiło: odkryłem przez pewnych ludzi, którzy mi o wszystkiem donosili, że wiele koszów z pieniędzmi Sycylijskiemi od pewnego senatora[2] do rycerza Rzymskiego przeniesiono, że z nich jakie dziesięć u onego senatora zostawiono, z powodu sejmiku, na którym o urząd edyla ubiegałem się, że rozdawcy pieniędzy[3] wszystkich plemion w nocy do Werresa zwołani zostali. Jeden z nich, któremu się zdawało że powinien był wszystko dla mnie uczynić, tejże nocy do mnie przychodzi, opowiada jakiemi do nich Werres przemawiał słowy, przypominając jak był dla nich wprzód hojnym, kiedy się sam o preturę starał, tudzież w czasie ostatnich konsularskich i pretorskich sejmików, nakoniec że im zarazem wielkie obiecywał summy, jeśliby mnie do edylostwa nie dopuścili. Na co niektórzy odpowiedzieli, że nie śmieją kasać się na to, drudzy że niepodobna tego dokazać. Znalazł się atoli jeden

  1. Ten sam o którym się rzekło w nocie 12. Pretorowie w kilka dni po konsulach wybrani, ciągnęli losem jakiego gatunku sprawy sadzić mieli.
  2. Tym senatorem jest podług jednych Krassus, podług drugich Hortensiusz. Rycerzem Rzymskim jest niejaki Publicyusz, znany w owym czasie z hojnego szafunku ludowi nie swoich pieniędzy.
  3. W każdem plemieniu byli rozdawcy, divisores, danych im przez kandydatów dla wołającego ludu pieniędzy. Nie zabraniało zrazu tej hojności prawo, ale gdy jej potem za środek przekupstwa użyto, ścieśniły je następne prawa przeciw kabałom sejmikowym postanowione, zaczem imię rozdawców poszło w ohydę.