Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/172

Ta strona została przepisana.
164
JULIUSZ CEZAR.

Bratus. Porcya! tak wcześnie?
Nie jest to dobrze dla twojego zdrowia
Tak się narażać na ostry chłód ranny.
Poreya. Podobnież i dla twojego, Brutusie.
Chyłkiem wykradłeś się z mojego łoża,
A wczoraj nagle powstałeś od stołu
I skrzyżowawszy na piersiach ramiona,
Chodziłeś tonąc w myślach i wzdychając.
Kiedym spytała, co ci jest, pochmurno
Spojrzałeś na mnie, a gdym nalegała,
Toś się odwróeił i tupnąłeś nogą.
Ja nie zrażona, nastawałam jeszcze,
Tyś ciągle milczał. Poznałam nakoniec
Po gniewnem ręki twojej poruszeniu,
Żebyś się rad był mnie pozbyć. Odeszłam,
Bojąc się zwiększać niecierpliwość twoją,
Której zbyt jawne widziałam oznaki.
Myślałam zresztą, że to było tylko
Wypływem złego humoru, humoru,
Którego przystęp każdemu się trafia.
Ależ ten humor nie pozwala tobie
Ani jeść, ani rozmawiać, ten humor
Odbiera ci sen. Gdyby twoja postać
Tak się zmieniła, jak twój stan wewnętrzny,
Nie poznałabym ciebie. O! mój mężu,
Wyjaw mi powód tej zmiany.
Brutus. Nie jestem
Zdrów tymi czasy, oto cały powód.
Porcya. Brutus roztropny jest; gdyby był nie zdrów,
Szukałby środków odzyskania zdrowia.
Brutus. Tak ja też czynię. Idź, połóż się, Porcyo.
Porcya. Brutus jest chory? godziż się choremu
Chodzić w tak lekkiej odzieży i wciągać
W siebie wyziewy wilgotnego ranku?
Brutus jest chory i porzuca zdrowe,
Krzepiące łoże, aby się narażać
Na zaraźliwy wpływ nocy? Doświadcza
Zgniłych powietrznych miazm, by tym sposobem
Wzmógł swą chorobę? Nie! Brutusie drogi,
W twoim to raczej umyśle jest jakiś