Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/185

Ta strona została przepisana.
177
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Cezar. Mógłbym wam uledz, gdybym był z was jednym,
Gdybym mógł kogo prośbami chcieć wzruszyć,
Wtedyby prośby wzruszyć mnie zdołały.
Alem ja stały jak gwiazda polarna,
Która pod względem swej niewzruszoności
Na firmamencie nie ma sobie równej.
Jest co nie miara iskr na sklepie niebios,
Każda z nich płonie, każda jasno świeci,
Lecz tylko jedna trzyma się na miejscu.
Tak i na świecie jest bez liku mężów,
Każdy ma ciało, krew i światło swoje,
Ale w tym tłumie znam jednego tylko,
Który jak skała na swem stanowisku
Żadnem wzruszeniem niezachwiany stoi.
Tym jednym jestem ja, że zaś nim jestem,
Pozwólcie, abym poniekąd wam dowiódł
W agitującej się okoliczności:
Żem stały — Cymber poszedł na wygnanie,
Żem stały — Cymber na niem pozostanie.
Cynna. Łaski!
Cezar. Precz! Chcesz-że Olimp wzruszyć z posad?
Decyusz. Wielki Cezarze!
Cezar. Oszczędzaj kolana.
Kaska. Mów-że ty za mnie, ręko!

(Uderza Cezara w kark puginałem. Cezar chwyta go za ramię. W tejże chwili otrzymuje pchnięcia od kilku innych sprzysiężonych, nakoniec od Marka Brutusa).

Cezar. Et tu, Brute!
Stań się więc dolo Cezara!

(Umiera. Senat i lud rozpierzcha się w nieładzie).

Cynna. Skonał już Cezar! Wolność przywrócona!
Biegnijcie, głoście tę wieść po ulicach.
Kasyusz. A inni niech się udadzą na rynek,
I z mównic powrót wolności obwieszczą.
Brutus. Senacie i ty ludu, oddal trwogę,
Pozostań w miejscu, spłaciliśmy dumie
Dług przynależny.
Kaśka. Idź ty na mównicę,
Brutusie.
Decyusz. I ty, Kasyuszu.