Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/316

Ta strona została przepisana.
308
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

wart więcej niżeli pięciu Agamemnonów i dziesięć razy więcej, niżeli dzisiejsi bohaterowie. Ty stary swawolniku!
Falstaf. Przeklęty natręt! nie koniec na tem! Będzie mi on jeszcze musiał przez kij skakać.
Dorota. Dobrze, dobrze mój Janeczku! a ja cię za to całuję.

(Wchodzi muzyka).

Giermek. Panie! przyszła muzyka!
Falstaf. Niech grają. Grajcie panowie! Siadaj tu przy mnie Doroto! Nędznik! utrapiony samochwał! Gdy przyszło co do czego, sprysnął przedemną jak żywe srebro!
Dorota. A tyś go gonił, na honor, jak kościelna wieża! Trzpiocie ty, hajdamaku! kwiezołku wielkanocny, kiedy też ty poprzestaniesz swoich dziennych i nocnych szubrawstw i pomyślisz o przygotowaniu swojej starej tuszy do przyszłego żywota?

(Wchodzą Henryk i Poins przebrani).

Falstaf (nie zwracając na nich uwagi). Cicho, moje serce! nie mów mi, jak trupia główka! Nie przypominaj mi śmierci.
Dorota. Słuchaj, mój cieniutki! Jakiego też rodzaju człowiek, ten książę?
Falstaf. At sobie dzieciuch, poczciwe prostaczysko! Zdałby się na piekarza, jedyny byłby do krajania chleba!
Dorota. Mówią jednak, że Poinsowi nie zbywa na dowcipie.
Falstaf. Jemu na dowcipie? temu czopowi! Jego dowcip tak jest miałki jak gorczyca z Tewskbury, a głowa nie sensowniejsza od kowalskiego młota
Dorota. Dla czegóż książę tak go lubi?
Falstaf. Bo jeden i drugi w miejscu nóg są osadzeni na badylkach. A przytem Poins ma jeszcze inne szacowne przymioty: gra dobrze w piłkę, może jeść z koprem węgorza, połyka płomyk od świecy, jeździ na wyścigi z dziećmi na kiju, przeklina się jak należy, nosi obcisłe buty jak igielniczki, przeskakuje