Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/81

Ta strona została przepisana.
73
AKT PIATY. SCENA DRUGA.

Z Rzymem, duch jego zmiękczył się, co dotąd
Tak twardy opór stawił kościołowi
I metropolii, i stolicy Rzymu.
Każ zatem zwinąć groźne swe znamiona,
Uskrom srogiego ducha dzikiej wojny,
By, jak lew zwykły brać swój pokarm z ręki,
U stóp pokoju legła przygłaskana,
Na pozór tylko straszną się wydając.
Ludwik. Racz-że wybaczyć mój wielebny Ojcze!
Nazad nie pójdę, zrodzon za wysoko,
Bym był własnością, albo pomocnikiem
Zdatnym do usług, łub narzędziem tylko
Jakiegokolwiek państwa na tym świecie.
Twój oddech rozdął martwe węgle wojny
Między mną i tem państwem ukorzonem,
Ogniowi temu dałeś dość pokarmu.
Dziś on za nadto wielki, by go zdmuchnąć
Tym samym słabym wiatrem, co go zajął.
Tyś mi dał poznać moich praw oblicze,
Tyś interesu krajów tych nauczył,
Tyś sam ten zamiar wetknął w moje piersi,
A teraz mówisz, że król Jan się znowu
Pogodził z Rzymem! A mnie co do tego?
Ja, z prawa mego małżeńskiego łoża,
Nazywam kraj ten swoim, po Arturze.
I dziś, gdy wpół zdobyty, mam iść nazad.
Bo król Jan raczył z Rzymem się pogodzić?
Czym ja niewolnik Rzymu? czym otrzymał
Z Rzymu pieniądze, ludzi, proch i kule
Dla wsparcia mojej sprawy? Ja sam znoszę
Cały ten ciężar, ja, i ci żołnierze,
Obowiązani wspierać moje prawa,
Pocim się i tę wojnę utrzymujem.
Czyżem nie słyszał krzyku tych wyspiarzy:
Vive le roi! kiedym miasta ich przejeżdżał?
Czyliż nie w mojem ręku są najlepsze
Karty, przez które wygrać mam tę stawkę,
I w niej koronę? Mamże tę ozdobę.
Gdy prawie moja, darmo w am odstąpić?
Nie, na mój honor, tego nie uczynię.