Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/177

Ta strona została przepisana.
171
AKT CZWARTY. SCENA CZWARTA.

Tak, jak w to, bym ich godny był Nie umiem
Śpiewać, ni pląsać ja k tancmistrz, ni pieścić.
Nie znam wybrednych sztuczek; a w nich właśnie
Grecy mistrzami są wprawnymi wielce.
I wiem, że w każdym z onych darów siedzi
Przebiegły, nawet w milczeniu wymowny,
Szatan-kusiciel. Nie daj mu się olśnić!
Kresyda. Myślisz, że jemu ulegnę?
Troilus. Bynajmniej!
Ale niejedno czynimy wbrew woli,
Nieraz jesteśmy własnymi czartami,
Na zbytni hazard narażając słabość
I zbyt ufając swojej wytrwałości.
Eneasz (za sceną). cóż zacny książę?
Troilus. Całusa i żegnaj!
Parys (za sceną). Bracie Troilu!
Troilus. Wejdź, mój drogi bracie,
I wprowadź Eneasza wraz z Greczynem.
Kresyda. A ty, mój książę, będziesz-li mi wierny?
Troilus. Ja? Toż-to właśnie mój błąd, moja słabość.
Gdy o zaszczyty wzniosłe inni walczą,
Ja za prostaczka uchodziłem zawsze.
Inni wieżyce swe miedziane złocą,
Ja pozostawiam moją bez upiększeń.
Oby cię wszelkie troski unikały
O wierność moją: to-ć w niej skarb mój cały.

(Wchodzą Eneasz, Parys, Dyomedes i Deifobus).

Witaj, Dyomedzie! Oto jest panienka,
Którą wydajem wam za Antenora.
U progu w twoje powierzam ją ręce.
Bądź dla niej dobry, a zaprawdę Greku,
Gdybyś wpadł kiedy mi pod ostrze miecza,
Wymień jej imię tylko, byś był wolny,
Jak Pryam w Ilium.
Dyomedes. O, piękna panienko,
Szczędź podziękowań, których książę czeka.
Twe cudne oko na niebie lic cudnych
Zapewnia tobie szacunek. Dyomedes
Zwie cię swą panią ślepo chce cię słuchać.