Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/291

Ta strona została przepisana.
281
AKT DRUGI.

go, że tak łagodny jak baranek. Idź swoją drogą, dziewczyno — chwał Pana Boga: — Co już w domu po obiedzie?

JULIA.

Nie; lecz to wszystko piérwéj wiedziałam;
Cóź o małżeństwie? Cóż ci on mówił?

MAMKA.

Jak boli głowa! jak jestem chorą!
Jaką mam głowę! bije jak młotem,
Zda się, że pęknie we dwadzieścioro.
Krzyże jak zbite, — krzyże, och, krzyże!
Złorzeczże sobie, bo z twéj przyczyny
Na śmierć zmęczonam od bieganiny.

JULIA.

Smutnam, istotnie, że ci nie dobrze;
Mamciu najsłodsza, cóż mówił luby?

MAMKA.

Luby twój mówił, jak człek uczciwy,
Grzeczny i czuły i urodziwy,
Cnót pełen, ręczę. Gdzież twoja matka?

JULIA.

Gdzie moja matka? — W swoim pokoju;
Kędyżby była? Dziwna odpowiedź!
Luby twój mówił, jak człek uczciwy, —
Gdzież twoja matka?

MAMKA.

Najświętsza Panno!
Jakżeś gorąca! Takąż, kochanko,
Leczysz me kości zbolałe wanną?
Odtąd bądź sama swoją posłanką.