Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/105

Ta strona została przepisana.

niebios lub piekieł posłuszni będą wezwaniu obłąkanej starości?
Ale nie dawała się ukoić. Była smutna, wzdrygała się ciągle przestrachem, milczała, idąc przy nim. Odnaleźli przy naprawionym powozie woźnicę, który wzywał Herkulesa, aby zawiadomił go, czy pioruny nie obróciły jego państwa w żużle.
Kiedy przejeżdżali koło bramy miejskiej, ujrzeli lektykę, niesioną przez niewolników.
— Kto wychodzi o tej porze za miasto? — spytał żołnierz, stojący na warcie.
Z lektyki ozwał się głos.
— Arbaces Egipcjanin. Powrócę rychło.
Glaukus zdziwił się.
— Dokąd ten chory starzec wędruje o tej porze?
Serce Jony na dźwięk imienia nikczemnego kapłana i niespodzianego z nim spotkania jeszcze mocniej ścisnęło się złem przeczuciem. Szepnęła:
— Bogowie! zachowajcie mi mojego Glauka!




ROZDZIAŁ XX.
Pan o płomienistym pasie i jego powiernica.

Arbaces, doczekawszy się końca burzy, pod osłoną cieniów nocy udawał się do czarownicy. Niewolnicy szli spiesznym krokiem, niosąc jego lektykę, po znajomej kapłanowi, ukrytej w zaroślach, ścieżynie, prowadzącej wprost do pieczary służki Hekate. W pewnem miejscu nieznającym celu jego podróży niewolnikom polecił się zatrzymać i sam pieszo udał się przez wąwóz do groty, u której wnijścia obserwował nieraz z wieży znikającą czarownicę. Namiętność wywlokła go z łoża boleści i dodała mu sił w pochodzie.