Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/109

Ta strona została przepisana.

mruknęła do siebie. Ale to rzecz dziwna!... Czemu w tej szczelinie od dwóch dni ukazuje się to posępne i głębokie światełko?
W istocie przez szparę z głębin ziemi wyglądała jaskrawa bruzda czerwonawego światła.
Wyrzekła słowa, odczyniające według jej zabobonej wyobraźni złe uroki, któremi duch Wezuwjusza gagroził jaskini, mieszczącej jej skarby.




ROZDZIAŁ XXI.
Snuje się pasmo, lecz nić przechodzi w inne ręce.

Jakkolwiek lekkomyślna Julja nie lękała się odwiedzin u czarownicy, ani towarzystwa — jej zdaniem — „ujmująco grzecznego Arbacesa”, przyjęła jednak chętnie nazajutrz propozycję Nidji, która zaofiarowała się wziąć udział w jej wycieczce, w charakterze jako tako opiekuńczym, mimo swego kalectwa. Właściwie Nidja pałała skrycie chęcią wywiedzenia się jaknajwcześniej o tem, czy czarownica Wezuwjusza posiada w istocie sztukę wynajdywania i warzenia ziół, zniewalających oporne serca do miłości względem tych, którzy je podają upatrzonym ofiarom swej żądzy. Ponieważ powrót z wycieczki miał nastąpić bardzo późno, Nidja uprosiła Jonę, u której pozostawała w służbie na życzenie Glauka, o pozwolenie spędzenia nocy u przyjaciółki swojej, córki Djomeda. Glauk, napotkawszy kwiaciarkę, zatrzymał konie, a dowiedziawszy się, że ta idzie do Julji, zawołał:
„Zanieś jej pozdrowienie, a słuchając jej głosu, oceń, o ile słodszym jest głos Jony!“
Obie kobiety udały się razem w przestronnej