Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/118

Ta strona została przepisana.

swojej przyjaźni, poproszę cię, Glauku, abyś po uczcie zwiedził moje pokoje i wybrał jakiś piękny dar dla twojej narzeczonej.
— Dziękuję ci z całego serca. Jesteś lepszą, Juljo, niż sądziłem w zaślepieniu.
Pozwoliła mu odejść do Jony. A sama poszła na spotkanie wchodzących wdowy Fulwji i żony Pansy.
Poprosiły ją o pośrednictwo w sprawie sporu o gustowność nowej rzymskiej fryzury: niskiego trefienia włosów.
— Nie hołduję tej modzie — rzekła Julja, nosząca włosy nakształt wieży, lub hełmu. Sądzę, że się nie utrzyma.
Obie panie z przekąsem wyraziły się o „śmieszności uczesania greckiego Jony”, napadając na upór cudzoziemki w starych tradycjach. Potem przeskoczyły na cały szereg tematów dnia: spodziewane igrzyska z tygrysem, dla którego, niastety, wciąż brakowało do potyczki szermierza — zbrodniarza skazanego na śmierć, a mogącego kupić sobie wolność zwycięstwem, najnowsza oda Fulwjusza do Wenery, ploteczki o sprośnych rzeźbach i malowidłach, które sprowadził sobie poeta, a które panie oglądać miały tylko w dyskrecji i t. p.
Potem wszystkie trzy damy otoczyły wchodzących z opóźnieniem, bohatera wojny ostatniej Wespiusza i modnego pieśniarza Fulwjusza. Obaj, należący do samochwałów, uskarżali się z pozornym żalem, że nie mogli się przecisnąć przez tłumy zaczepiających ich natrętnie wielbicieli, jakkolwiek spieszyli ujrzeć najpiękniejsze z Pompejanek, znajdujące się zawsze w domu Djomeda.
— W każdym domu mówią to samo zauwarzył Salustjusz, zwracając się do Jony i Glauka, rozmawiających na uboczu więcej oczyma, niż słowami.
Na znak gospodarza wszyscy zajęli miejsca. Julja, jako gospodyni, siadła przy ojcu. Honorowy