Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/119

Ta strona została przepisana.

środek stołu zajęli edyl i senator, który zjawił się ostatni, powitany został szmerem poczesnym i zasiadł pierwszy, jako dostojny gość z Rzymu.
Uczta rozpoczęła się od libacyj na cześć bogów. Potem wybrano króla uczty. Poważny senator wymówił się od tego zaszczytu, przekazując go młodości  t. j. kwitnącemu zdrowiem i weselem Salustjuszowi.
— Jako arbiter bibendi, namiestnik Bachusa — zawołał młodzian — będę nieubłagany, jak Minos, dla niepokornych, którzy słabnąć będą w piciu, ociągać się będą w jedzeniu i odważą się mieć chmurkę na czole podczas uczty.
Niewolnicy obnosili miednice z wodą pachnącą i goście, umywszy ręce, przystąpili do pożywania smacznych potraw z kosztownych naczyń, pod których ciężarem stół się uginał.
Julja doznawała skrytych mąk zazdrości, widząc naprzeciw siebie Glauka, zajętego jedynie Joną. Ale sztuką kobiecą panowała nad sobą, udając, że z zachwytem słucha komplementów nadskakującego jej Klaudjusza, planującego zdobycie serca a właściwie posagu bogatej jedynaczki.
Salustjusz pilnował, aby czary z winem zmieniały się szybko i bezlitośnie naganiał do picia starego senatora, który prosił próżno o zlitowanie się, powołując się na swoją pedogrę.
Nad głowami ucztujących zręczny akrobata wykonywał sztuki pod wiszącym baldachimem, budząc oklaski i zachwyty, gdyż ufano, że nie spadnie na stół i na gości. Wytrysk wonnej rosy rzeźwił powietrze i chłodził rozpalone winem twarze. Ucztującym przygrywali na lirach niewolnicy z towarzyszeniem melodyjnego pienia niewolnic, słodkiego i półgłośnego, jakby dochodzącego z oddali. W końcu uczty hojny gospodarz urządził starym zwyczajem dworu Augusta loterję, w której na losy padały kosztowne zabawki, ale także śmieszne drobiazgi. Przypadki wygranej