Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/184

Ta strona została przepisana.

bem. Możesz przywieźć ze sobą dzieła Epikura, Pitagorasa i Djogenesa i dyskutować ze mną w gajach Akademu. Nie zachwiejesz mnie. Raczej sam przygotuj się do przegranej.
„Jona jest przy mnie, gdy to piszę, kładzie mi dłoń na ramieniu, wzywa mnie na przechadzkę przez ulice, na których znać rękę Fidjasza i geniusz Peryklesa, w góry Hymetu, gdzie pod jasnem niebem, śród srebrnych potoków, brzęczą roje złotych pszczół. Nie sądź, że gardzę pięknem naszych mytów. Wiem, że ja i Jona wcielamy uroczą bajkę o miłości Erosa i Psyche. Ale miłość naszą prześwietlił duchem melancholijnie — słodki blask religji Jezusa.
„Nie sądź jednak, Salustjuszu, że podzielam fanatyczny żar moich nowych współwyznawców, którzy mają inaczej myślących, niż oni, za potępionych na wieki. Jest to przesąd gminu. Ja nie przeklinam niczyjej szczerej wiary, błagam tylko niebo, aby nawróciło swoją łaską innych. Moja pozorna obobjętność gorszy moich braci w Chrystusie, ale znoszę to z wyrozumiałym uśmiechem. Umiarkowanie moje jest owocem mądrości i łagodności greckiej. I jeśli przybędziesz do nas, luby i wesoły uczniu Epikura, przyjmiemy cię oboje całem sercem i — jeżeli nie zechcesz — nie będziemy cię nawracali gwałtem! Bywaj zdrów, druhu!...”

PRZYPISEK — EPILOG.

Upłynęło siedemnaście wieków od roku zniszczenia, roku 79-go naszej ery, kiedy Pompeja w świetności pierwotnych kolorów życia powstawać jęła ze swego milczącego grobu, wygrzebywana zpod skamieniałej lawy od roku 1750. Na jej obiciach promieniała świeżość dnia wczorajszego, jej mozajkowe bruki nie nosiły ani jednej skazy czasu i zużycia. Na forum stały