Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Przeszkadza się szlachetnej zabawie ludu! — przywtórzył mu Kleudjusz.
Wniesiono śród dźwięku fletni niewolników pieczone ambracyjskie koźlę, co wywołało zapał ogólny. Glaukus zauważył smętnie, że natomiast drugą imponującą potrawą nie uraczy dziś biesiadników.
— Nieprzyjaźne wiatry przeszkodziły wbrew mojej nadziei przywozowi ostryg z Brytanji, przechodzących stokroć smakiem bryndyzyjskie!
— Ci biedni Brytanie mają ten jedyny produkt którym poszczycić się mogą! — zauważył ktoś z gości.
— Chciałbym, aby nam dostarczyli gladjatora na potrzeby cyrku — rzekł edyl.
Glaukus, któremu skronie wieńczył niewolnik świeżą girlandą, zaprotestował:
— Rozumiem widowisko walki dzikich zwierząt. Ale to obojętne rzucanie człowieka pod kły silniejszego zwierza jest ohydnem. Wrzeszczące radośnie na ten widok — pospólstwo wydaje mu się zbiorowiskiem furyj. Rad byłbym śpieszyć nieszczęsnemu na pomoc.
Edyl wzruszył ramionami. Obecni spoglądali na gospodarza ze zdziwieniem. Rozległy się okrzyki. „Na Herkulesa! co on mówi!“
— Alboż wy, mieszkańcy Włoch, możecie zrozumieć nasze dawne igrzyska Olimpijskie, na których człowiek szlachetnie mierzył się z człowiekiem, a triumfator łączył radość z wspaniałomyślnym żalem nad pokonanym, który godnie stawał do walki z równym sobie! O, cienie Pindara, przyświadczcie mi, że Grecy mieli serca litościwsze od rzymskich!
Rozmowa przeskoczyła na temat zręczności kucharza, krającego koźlę, którego ktoś z gości chciał zaraz wziąć wzamian za tancerkę Filidę, lecz gospodarz chłodno oświadczył, że nigdy kobiet nie kupuje. Przy krajaniu koźlęcia muzycy, umieszczeni w portyku, zaintonowali odę Horacego: „Persicos odi!“ Obecna młodzież, mimo uznania dla dawnego piewcy wy-